a gdybyśmy tak najmilszy wpadli na dzień do tomaszowa
Tak tyka taktyka. Marek Gajowniczek. 6 october 2022 Hehe przypomniał mi się kawał: Kogut na to: A gdybyśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa
A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza trwa wrześniowa… Pod koniec XVIII wieku na granicy Małopolski i Mazowsza, w pięknej okolicy Doliny Białobrzeskiej, nad Pilicą, przycupnęła przemysłowa osada.
Lyrics & Chords of W Miêdzyczasie by Na Bani, 23 times played by 5 listeners - get pdf, listen similar A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa?
Więc może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam: du holde Kunst- i serce pęka, I muszę jechać więc mnie żegnasz, lecz nie drży w dłoni mej twa ręka. I wyjechałam, zostawiłam, jak sen urwała się rozmowa, Błogosławiłam, przeklinałam: du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?
(A może byśmy tak … wpadli na dzień do Tomaszowa) How About We Stop by Tomaszow for the Day? is a feature-length documentary film by Slawomir Grünberg about Tomaszow Mazowiecki’s Jewish community, which before the war had been a vital ethnic group in the city that was second only to the Poles in its size.
nonton catch me if you can idlix. Przy jednym z najpiękniejszych rynków w Polsce znajduje się w podcieniach mała knajpka, pijalnia czekolady. Mamy tam swój stoliczek, na którym roztrząsałyśmy błędy matury próbnej z matematyki i przy którym siadamy zawsze, przychodząc na tradycyjnego już gofra w rozmaitym wydaniu. Spotykamy się kilka razy do roku, uaktualniamy informacje bieżące, wspominamy dawniejsze. Zawsze pytasz: Czy jest ktoś? Nie wiem, ile jeszcze upłynie czekolady przy tym stoliczku, zanim odpowiem twierdząco, ale i tak uwielbiam te wizyty, kończące się przejściem parku wzdłuż i wszerz. Najważniejsze, to się odnaleźć w miejscu, należeć do niego i tak samo je posiadać. Z czasem pozostawić, ale umieć powracać... Kiedyś, kiedy my się już spotkamy, poznamy się w pewnym miejscu. Do niego będziemy też wracać, bo będzie ono naszym. Nie wiem, dlaczego, bo wymowę miał inną, ale kojarzy mi się pewien wiersz. A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa... No i, co prawda, nie do Tomaszowa... Miło jest stąpać po betonowej kostce brukowej i nie myśleć o tym, że została wyprodukowana dla wytrzymałości minimum C40/50 (przynajmniej wg pewnych źródeł). Z uśmiechem ja.
Ceramika Paradyż śmiało konkuruje z włoskimi i hiszpańskimi producentami glazury i terakoty. Aby być od nich lepsza, musi wiedzieć więcej o gustach klientów. Ale dzięki temu oczy cieszą płytki ceramiczne pokryte "zmierzchem złotym", na których "ta sama cisza trwa wrześniowa". Ceramika Paradyż śmiało konkuruje z włoskimi i hiszpańskimi producentami glazury i terakoty. Aby być od nich lepsza, musi wiedzieć więcej o gustach klientów. Ale dzięki temu oczy cieszą płytki ceramiczne pokryte "zmierzchem złotym", na których "ta sama cisza trwa wrześniowa". Grzegorz Mikucki, główny informatyk Grupy Paradyż Od tego wiersza Juliana Tuwima zaśpiewanego lata temu przez Ewę Demarczyk trudno się uwolnić, gdy wjeżdża się do Tomaszowa Mazowieckiego. Może chodzi o inny Tomaszów? Aczkolwiek Ceramika Paradyż, której hale i przygotowane na sprzedaż płytki widać z daleka, mogłaby z powodzeniem uczynić swój hymn z tej pieśni. Wszak cały marketing w tej branży opiera się na tworzeniu nastroju. Popatrzmy na opisy kolekcji na ich stronach internetowych: styl orientalny to "inspiracja kulturą Wschodu - japońskie motywy, szczypta imbiru, klimat egzotycznych podróży" zaś "naturalny" to "barwy ziemi, traw i kwiatów, struktury żywego drewna i kamienia. Serce Ziemi w Twoim domu". I nie ma znaczenia, że pochodzące z całej Europy surowce do tych kolekcji mieszają się razem w ogromnych młynkach, zaś po uformowaniu trafiają razem do wypalenia w przepastnych piecach, do których co i rusz podjeżdżają z nową partią płytek samobieżne roboty. Liczy się ta "kropelka słona" na ścianie nad wanną i "zielone winogrona" nad kuchennym blatem. O nastrój dbają nie tylko paradyscy projektanci jeżdżąc po świecie i wdychając atmosferę toskańskich zabytków czy też zapatrując się w oliwne gaje pod Olimpem. To również zasługa sprawnego systemu, nad którym czuwa zespół informatyków dyrektora Grzegorza Mikuckiego. Ponad 500 mln zł przychodu za 2007 r. i ponad 25 mln metrów kwadratowych sprzedanej glazury i terakoty. Jak w raju Na hałdzie dolnośląskiej gliny uwija się ogromna, piętrowa koparka. Jej zadaniem jest przerzucić góry surowca do zbiorników, skąd trafi on do gigantycznych młynków. Tam w ogóle nie da się używać innych przymiotników. Wszystko jest "naj" lub "giga", począwszy od hali wysokości 30 m, po maszynę, która produkuje kilkadziesiąt płytek na minutę. Trudno uwierzyć, że kafelek formatu 20x25 cm przed chwilą był sypkim piaskiem. To nic w porównaniu z wrażeniem, jakie robi fabryczna hala pozbawiona prawie robotników. W tej części fabryki pracuje ich raptem kilkudziesięciu, z czego najbardziej żmudna wydaje się praca kontrolera jakości, wyłuskującego raz na jakiś czas odmienny od wzorca kształt faktury płytki. Trach, i taka płytka ląduje w specjalnym kontenerze. "U nas nic się nie marnuje. Za chwilę zmielimy ją i ponownie przekształci się w glazurę" - mówi Grzegorz Mikucki, główny informatyk Grupy Paradyż. Postępująca automatyzacja produkcji i przejmowanie jej poszczególnych etapów przez roboty, jak np. samojezdne wózki, które przewożą kilkutonowe regały z gotowymi płytkami, pakowane następnie w mgnieniu oka przez inne, to signum temporis. W ocenie Grzegorza Mikuckiego, w najbliższych latach firma sukcesywnie będzie zmniejszała udział ludzi w procesie produkcyjnym. Czy na końcu odejdą informatycy? To raczej pytanie retoryczne, ponieważ cały ten biznes zależy od sprawnego obiegu informacji. "Główną stosowaną przez nas aplikacją jest system klasy ERP IFS Applications, z którego wykorzystujemy moduły: produkcyjny, remontowy, zarządzania personelem, księgowo-płacowy, administracyjny i planowania" - przedstawia stan informatyki Grzegorz Mikucki. "W naszych zakładach działa także system elektronicznego obiegu dokumentów i archiwizacji" - dodaje. Niewątpliwie wyzwaniem są odległości między poszczególnymi lokalizacjami. Poradzono sobie z tym poprzez uruchomienie sieci bezprzewodowej na łączach MNI Telecom. Płytki na palmtopa Żeby wzrosła sprzedaż, trzeba było zrezygnować z kartkowo-pocztowego sposobu rejestracji zamówień i wykorzystać palmtopy. "Na początku zdecydowaliśmy się na wdrożenie systemu CRM, dzięki któremu wiele procesów udało się usprawnić, ale dopiero zastosowanie terminali PDA wyposażonych w funkcje zdalnej synchronizacji danych za pośrednictwem łączy GSM spowodowało zasadniczy przełom" - tłumaczy Grzegorz Mikucki. W praktyce proces biznesowy, od złożenia zamówienia do rozliczeń kończących się poleceniem wystawienia faktury, można zrealizować przy korzystaniu z palmtopa. Przedstawiciel handlowy może też szybko sprawdzić, czy klient jest wiarygodny, czy płaci w terminie, jak wygląda historia jego zamówień, na jaki temat warto z nim rozmawiać. Wystarczy synchronizować bazę z centralą, i odpowiednie dane są dostępne dla przedstawicieli w terenie. Kafelki z własną podobizną Z punktu widzenia klienta nie ma znaczenia jak jest prowadzony właściwie ten kafelkowy biznes. Ale gdy ma się rozgrzebaną łazienkę, zaś sprzedawca złowieszczo rozkładając ręce zapewnia nas, że płytki przyjadą za miesiąc, warto wiedzieć, że Paradyż zapewnia klientowi od ręki nawet pojedyncze egzemplarze. Oczywiście, o ile są gdzieś na składzie. Jednego nie magazynuje: kafelkowych portretów swoich klientów, bo i takie zamówienie jest w stanie wykonać. "A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa?"
W ostatnim poście pisałam, że z podróżami u mnie trochę na bakier. Nie żebym nie chciała- bardzo marzy mi się, żebym w końcu ruszyła dupę i zaczęła ten świat naprawdę poznawać. Na razie przeszkodami był a to paszport(a raczej brak, więc gdzieś dalej ni chu chu),a to kasa,a to brak towarzystwa a to... No właśnie, wymówek wiele, pewnie i tak główną przyczyną było lenistwo, więc powinnam się wstydzić i biczować za ten swój zaścianek. Skoro już napisałam, że mi się marzy, to postanowiłam wybrać 10 miejsc, do których pojechać chcę koniecznie. Część standardowa, część mniej, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zrealizować to, a nawet więcej. Więc.... 1. Meksyk. Jako miłośniczka meksykańskiej kuchni, Fridy Kahlo i tych pociesznych zespołów w sombrerach i z grzechotkami, wygrywających "la cucaracha", nie mogę nigdy nie zawitać do Meksyku! Podobno podróże teraz są tam nie do końca wskazane, bo łatwiej natkniesz się na ulicy na członków narkotykowego kartelu, niż mariachi, ale do odważnych świat należy ;) 2. Kuba Jak już jesteśmy przy Meksyku, to niech będzie też Kuba. Hawana ma podobno nadal niepowtarzalny klimat, a ja chętnie pobawię się w Hemingwaya, pijąc, paląc cygara(co z tego, że jest okropne i można sobie wypluć płuca) i słuchając tamtejszej niepowtarzalnej muzyki. Mam nadzieję tylko, że skończę lepiej niż on. 3. Islandia Nie ma co ukrywać, jestem trochę nerdem i rozczytuję się w fantastyce. Z tego względu, wyprawa w miejsce, gdzie nie można wybudować drogi, jeśli można nią urazić elfy, byłaby dla mnie niezłą gratką. Skandynawskie klimaty zawsze mnie kręciły, Islandia to dla mnie ich kwintesencja. 4. Holandia, Amsterdam To może akurat nie byłaby jakaś wyprawa życia, urywająca z wrażenia dupę, jednak słyszałam wiele opinii o świetnym klimacie miasta(nie wiem, czy opinie były obiektywne, czy z perspektywy coffee shop'ów, ale anyway. W końcu też mogę się postarać o odpowiednie postrzeganie już na miejscu). Jest też niewielka szansa, że może natchniona widokiem, przekonałabym się w końcu do rowerów(ostatni raz jeździłam z 8 lat temu, jak nie więcej ;p), a to byłoby dla mnie dużym sukcesem. 5. Francja, Paryż Wiem, oklepane straszne. Ale kto by nie chciał być Amelie Poulain, Audrey Hepburn i Charles'em Baudelaire w jednym? Muszę tam pojechać właśnie bo Amelie, bo Audrey, bo właśnie skończyłam czytać "Nędzników", bo Montmartre. A pod osłoną nocy, udając że mam dzieci- tylko zgubiłam je w tłumie- Disneyland. 6. Francja, Prowansja Daleko nie zajechałam od ostatniego punktu, jednak odkąd wróciła stamtąd moja(przyszła) teściowa, zdążyła mnie już zarazić opowiadaniami, zdjęciami i błędnym, rozmarzonym wzrokiem na samo wspomnienie. Nie mogę być gorsza od mojej teściowej(o, co to to nie!), więc chcąc nie chcąc Prowansję również muszę zaliczyć. 7. Bhutan Powoli kraj otwiera się na turystów, pojechać zdecydowanie warto. Nie wiem nawet, czy zaczęłabym najpierw podziwiać Himalaje, buddyjskie klasztory, czy niesamowitą przyrodę. Królestwo Smoka, jak można przetłumaczyć oficjalną nazwę państwa, kusi odpoczynkiem od zgiełku, możliwością przemyślenia tego i owego(tzn. na fotelu w domu też da się myśleć, ale o ile lepiej się myśli, jak wszystko zostawiamy daleko za sobą i możemy w takiej oprawie nabrać dystansu). Chcę, chcę, chcę, a B. to w ogóle by padł ze szczęścia, gdyby mógł się tam zabrać. 8. Indie Zdecydowanie koniecznie odwiedzić w trakcie obchodów święta holi. W tym roku i tak wezmę udział w festiwalu kolorów w Polsce, więc zawsze to jakaś namiastka, ale tam to już w ogóle jest rozmach. 9. USA Już nawet nie wiem, czy bardziej NY, czy Kalifornia, czy Wielki Kanion, czy cholera wie co.. Najlepiej wynajętym samochodem przez całe stany i być jak Thelma i Louise. 10. Maroko Chyba jeden z niewielu już krajów arabskich, gdzie jeszcze bez strachu o własne życie można pojechać. Poznałam zresztą paru Marokańczyków i wszyscy byli bardzo pozytywni, więc to tym bardziej zachęca. Paskudna jest jednak ich słynna herbata z miętą, smakuje jak syrop, zdecydowanie wolę polską, łagodną wersję... A Wam jaka podróż się marzy? A może już taka za Wami?
A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza trwa wrześniowa... W tym białym domu, w tym pokoju, gdzie cudze meble postawiono, Musimy skończyć naszą dawną rozmowę, smutnie nie skończoną. Więc może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza trwa wrześniowa... Jeszcze mi tylko z oczu jasnych spływa do warg kropelka słona, A ty mi nic nie odpowiadasz i jesz zielone winogrona. Ten biały dom, ten pokój martwy, do dziś się dziwi, nie rozumie... Wstawili ludzie cudze meble i wychodzili stąd w zadumie. A przecież wszystko tam zostało, nawet ta cisza trwa wrześniowa, Więc może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam: du holde Kunst...- i serce pęka, I muszę jechać... więc mnie żegnasz, lecz nie drży w dłoni mej twa ręka. I wyjechałam, zostawiłam, jak sen urwała się rozmowa, Błogosławiłam, przeklinałam: du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa? A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza trwa wrześniowa... Jeszcze mi tylko z oczu jasnych spływa do warg kropelka słona, A ty mi nic nie odpowiadasz i jesz zielone winogrona...
A może byśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza Trwa wrześniowa W tym białym domu w tym pokoju gdzie cudze meble postawiono Musimy skończyć naszą dawną rozmowę smutnie nie skończoną Więc może byśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza trwa wrześniowa Jeszcze mi tylko z oczu jasnych spływa do warg kropelka słona A ty mi nic nie odpowiadasz i jesz zielone winogrona Ten biały dom ten pokój martwy do dziś się dziwi nie rozumie Wstawili ludzie cudze meble i wychodzili stąd w zadumie A przecież wszystko tam zostało nawet ta cisza trwa wrześniowa Więc może byśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam du holde Kunst i serce pęka I muszę jechać więc mnie żegnasz lecz nie drży w dłoni mej twa ręka I wyjechałam zostawiłam jak sen urwała się rozmowa Błogosławiłam przeklinałam du holde Kunst Więc tak Bez słowa A może byśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa Może tam jeszcze zmierzchem złotym ta sama cisza trwa wrześniowa Jeszcze mi tylko z oczu jasnych spływa do warg kropelka słona A ty mi nic nie odpowiadasz i jesz zielone winogrona Zielone winogrona Zielone winogrona
a gdybyśmy tak najmilszy wpadli na dzień do tomaszowa