a kto umarl ten nie zyje mem
Przyczyny śmierci do ustalenia w trakcie sekcji zwłok.” – przekazała w rozmowie z portalem Sportowe Fakty WP, rzecznik gdańskiej prokuratury, Grażyna Wawryniuk. Na ten moment prokuratura nie ujawnia przyczyn śmierci Mateusza Murańskiego. Jak wskazała Wawryniuk, konieczna jest sekcja zwłok, która wyjaśni, z jakich przyczyn umarł
Przyczyna śmierci – zgodnie z oficjalnym oświadczeniem. Świat został zaszokowany, gdy okazało się, że Jebany Śmieć nie żyje. Oficjalnie wystosowane oświadczenie wskazuje, że przyczyną śmierci była choroba serca. Popularny artysta, prekursor muzyki eksperymentalnej i członek zespołu The Family, zmarł w wieku zaledwie
peja – niech żyje ten, kto nie umarł lyrics : wasza wysokość, zamach zorganizowali zamach na waszą wysokość prowokacja? sukinsyny prowokacja sukinsynu [zwrotka 1] krytykować mainstream do głowy by wam nie przyszło nawet gdyby na sp-cerniak wyprowadził mnie sam rick ross chuj z zasadami, ręka rękę myje wszystko to jeden walki pic często zalatuje fikcją tanie disco, byle się
W wieku 66 lat zmarł Paweł Huelle, autor powieści takich jak "Weiser Dawidek" i „Ostatnia Wieczerza”. Informację o śmierci pisarza potwierdziła prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz
Jeśli wydaje wam się, że tytułowy cytat jest nieco pozbawiony sensu, spieszę przybliżyć wam tajniki zachodnioeuropejskiej myśli żużlowej, które zgłębiłem podczas weekendowej wyprawy
nonton catch me if you can idlix. Mieszkania zakładowe i służbowe to relikt PRL-u, który dziś sprawia sporo problemów. Mariusz Kapala/Polska Press/ZDJĘCIE ILUSTRACYJNEMieszkania zakładowe, przyznawane przez państwo w czasach PRL-u, w niewielkiej liczbie istnieją i funkcjonują do dziś. Osoby je zamieszkujące nie mogą jednak poczuć się bezpiecznie we własnych domach, gdyż obecne polskie prawo nie chroni należycie takich lokatorów przed utratą dachu nad głową. W podobnym lęku żyją najemcy mieszkań służbowych, których nic nie chroni przed eksmisją „na bruk”. Mieszkania na wynajem od pracodawcy – od PRL-u do dzikiej reprywatyzacjiDziś mieszkań zakładowych praktycznie się nie buduje, ale w czasach Polski Ludowej sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. W PRL-u bardzo często to właśnie zakłady pracy zapewniały pracownikom dach nad głową – najemcy takich mieszkań mogli liczyć na lokalizację tuż przy miejscu pracy oraz atrakcyjne zaczęły się w latach 90. Gdy zakłady zaczęły masowo wyprzedawać posiadane lokale, najemcy mieszkań zakładowych nie otrzymali pierwszeństwa przy wykupie mieszkań. Gorzej – często odmawiano im wykupu, gdyż zakłady wolały sprzedawać lokale prywatnym inwestorom, nieraz po śmiesznie niskich cenach.– Wykupione lokale mieszkalne czy też całe budynki często zostały nabyte dla o zysku – wyjaśniał w grudniu ubiegłego roku Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. – Nowi właściciele windowali czynsze, dokonywali cyklicznych znacznych podwyżek, przekraczających możliwości finansowe najemców. To zaś powodowało utratę tytułu prawnego do typu techniki, dobrze znane z medialnych doniesień o tzw. czyścicielach kamienic, zwykle okazywały się skuteczne. Odpowiednie regulacje prawne chroniące najemców pojawiły się dopiero pod koniec 2001 r. – do tego czasu wielu lokatorów mieszkań zakładowych zmuszono do nieplanowanej wyprowadzki.– Nierzadkie były przypadki wypowiedzenia najmu (bez zapewnienia innego lokalu) z powodu zamiaru zamieszkania w lokalu przez właściciela lub wskazaną przez niego osobę bliską – wskazuje mieszkań zakładowych żyją w lękuDziś do Rzecznika Praw Obywatelskich spływają skargi od osób zajmujących takie dziko sprywatyzowane mieszkania zakładowe. Najemcy ci nie ze swojej winy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia – w latach 90. nie dano im szansy na wykupienie mieszkań, zaś dziś, po licznych podwyżkach czynszów oraz wzrostach cen nieruchomości, po prostu ich na to nie stać. Jednocześnie ludzie ci stracili poczucie bezpieczeństwa, gdyż nie są chronieni przez prawo i mogą stracić dach nad głową, jeśli np. czynsz zanadto wzrośnie.– [Lokatorzy skarżą się – przyp. red.] na brak należytej ochrony prawnej łączącego ich z aktualnym właścicielem mieszkania stosunku najmu. Wyrażają też niepokój o zachowanie uprawnień do zajmowanych lokali. W ocenie RPO obawy te nie są bezpodstawne – przyznaje tej sytuacji RPO zaapelował do Ministerstwa Rozwoju i Technologii o ocenę dotychczasowych rozwiązań wspierających najemców oraz o informację, czy planowane są jakieś dalsze działania w tej dodać, że pewne formy ochrony prawnej takich najemców już istnieją. Od 2015 r. gminy mogą uzyskać od państwa środki na wykup mieszkań zakładowych – po takim wykupie lokatorzy mogą poczuć się bezpieczniej, są chronieni przed wygórowanymi czynszami, a do tego są w stanie łatwiej nabyć lokal na własność. Nie wiadomo jednak, ile gmin faktycznie z tego rozwiązania skorzystało. Nie jest to jednak raczej duża liczba, biorąc pod uwagę to, jak niskie są wydatki większości samorządów na zarządzanie już posiadanymi od gminy – 11 dramatycznych historii. Na zagrzybioną norę czeka się latamiZ mieszkań służbowych można eksmitować „na bruk”W podobnej sytuacji, choć z zupełnie innych powodów, są dziś lokatorzy mieszkań służbowych. Chodzi o lokale przyznawane w związku z wykonywanym zawodem czy pełnioną funkcją publiczną. Są to lokale do dyspozycji:ministra ds. wewnętrznych, Służby Więziennej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej. Jak alarmował w lipcu 2022 r. RPO Marcin Wiącek, najemcy mieszkań służbowych nie są chronieni przed eksmisją „na bruk”. To nietypowa sytuacja, gdyż co do zasady takich eksmisji się w Polsce nie przeprowadza. W tym wypadku obowiązuje jednak groźny wyjątek – takie lokale przyznaje się i opróżnia na mocy zwykłej decyzji administracyjnej.– Ustawy nie nakładają na organy wydające decyzje (...) obowiązku badania (...), czy osoby, które mają opróżnić lokal, będą w stanie samodzielnie zaspokoić swe potrzeby mieszkaniowe, zwłaszcza z uwagi na niepełnosprawność, niepełnoletność, bezrobocie itp. – zauważa wskazuje rzecznik, osoby eksmitowane z lokali służbowych w teorii mogą otrzymać mieszkanie zastępcze od gminy, ale w praktyce samorządy mają takich lokali za mało i nie są w stanie zaspokoić potrzeb eksmitowanych. RPO podkreśla też, że choć już 5 lat temu zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego nakazujący uporządkowanie tej kwestii, problem wciąż nie jest rozwiązany. Rzecznik apeluje zatem do premiera o podjęcie odpowiednich działań.– Wydaje się (...), że w XXI wieku przeprowadzanie tzw. eksmisji „na bruk” nie powinno mieć miejsca, a przepisy winny zapewniać w tym zakresie przynajmniej minimalną ochronę osób objętych nakazem opróżnienia lokalu – podsumowuje RPO. Dodaj firmę Autopromocja
Śledź słowo Wyszukaj po dacie Wyszukaj po dacie Szukaj Śledź Słowo - archiwum 2019
Chciałem dokonać darowizny na rzecz osoby bliskiej. Na tyle bliskiej, że obdarowany nie musiał płacić podatku, więc sprawa wydawała się nie tylko bez kosztowa, ale też banalnie prosta do przeprowadzenia. Nic bardziej mylnego, zabrało to trochę czasu i naruszyło mój podatny na alergię wywołana absurdem, system nerwowy. Ale co tam, pojawił się też walor poznawczy i temat na tekst z cyklu nasza idiotyczna rzeczywistość. Przedmiotem darowizny było niewielkie mieszkanie, które lata temu odziedziczyłem po mamie. Chciałem je darować dorosłemu synowi. Nic bardziej banalnego i – wydawałoby się – prostego. Posiadam, akty notarialne stwierdzające jednoznacznie, iż lokum jest moje, idę z synem do notariusza i po sprawie. O nie, okazuje się, że jest przed sprawą, że to dopiero początek drogi przez mękę. Kancelaria notarialna w odrestaurowanej kamienicy w centrum Warszawy. Na biuro przerobiono tam przedwojenne mieszkanie. Trzeba przyznać, z gustem. Chyba w stylu art deco. Sympatyczna pani notariusz, u której stawałem do dużo bardziej skomplikowanych aktów prosi, żebym zapisał listę dokumentów, które muszę przed aktem darowizny przedłożyć. Większość budzi moje mocne zdziwienie. Oczywiście akty notarialne stwierdzające, moje prawo własności. To jasne i bezproblemowe; mam w plecaku. Kolejna rzecz: zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej, że przysługuje mi spółdzielcze własnościowe prawo do owego lokalu. Jak to ? – pytam grzecznie jak na człowieka o czasami dużej kulturze osobistej przystało, przecież spółdzielnia wie to już dawno, na podstawie przesłanych im aktów, co ma więc stwierdzać ? To klasyczne idem per idem, to samo przez to samo; błąd w logice polegający na definiowaniu pojęcia przez to samo pojęcie. - No tak, ale takie są przepisy – wyjaśnia pani notariusz. Kameralny pawilon przy bocznej uliczce: siedziba zarządu i administracji spółdzielni mieszkaniowej. Z rozmowy telefonicznej już wiem, że potrzebny będzie mój wniosek o stwierdzenie, że moje to moje, a później ów wniosek zweryfikuje zarząd i podpisze. Potrzebne dwa podpisy będą. Stawiam się w wyznaczonym terminie, ale akurat trwa posiedzenie zarządu więc proszą o poczekanie. Czekam cierpliwie, jarając fajki krążąc dookoła pawilonu. Cieszy mnie informacja, że trawa posiedzenie, bo pewnie prezesi są na miejscu i może podpiszą od ręki. Niestety nie, swoje trzeba odczekać. I tak dobrze. Mam stawić się za kilka dni. A gdyby prezesi się rozjechali, jeden na narty wodne, drugi na wieś agroturystyczną ? Po otrzymaniu zaświadczeni, że moje to moje, i zgodnie z instrukcją pani notariusz udaję się do urzędu skarbowego. Po co? Po zaświadczenie, że mam uregulowane sprawy podatkowe związane z lokalem mającym być przedmiotem darowizny. Mam uregulowane. Złożyłem dawno temu tzw zerowy PIT od spadku po mamie i jestem w jego posiadaniu, od daty nabycia spadku minęło 7 lat, więc i tak podatek jest nienależny, choćbym coś zachachmęcił. Ale i pani notariusz i pani w urzędzie skarbowym tłumaczy, że tak trzeba. No to czekam tydzień, przedkładając zeznanie podatkowe nt spadku, które jest w posiadaniu Urzędu i na podstawie którego dostaję niezbędny kwit. Idem per idem 2. Kolejna sprawa, kolejny urząd i czas oczekiwania. Chodzi o akt urodzenia mojego syna, czyli osoby obdarowanej. Tu, nadal sztucznie podtrzymując odpowiedni poziom wątpliwej kultury osobistej, zaczynam się wewnętrznie buntować. Wewnętrznie, bo znajomy adwokat wyjaśnił mi, że to nie fanaberie notariusza, tylko obowiązujące go przepisy. Przepisy ustanawia państwo, a konkretnie rządzący, wobec których zbuntowany jestem jeszcze od czasów Edwarda Gierka, więc to nic nowego. Ów bunt w w/w przypadku przybrał postać pytań. Po co potrzebny jest akt urodzenia osoby obdarowanej? Czy istnieją jakieś regulacje prawne stwierdzające, że jest czynem zabronionym dokonaniem darowizny na rzecz osoby nienarodzonej, osoby w wieku prenatalnym lub dopiero planowanej, lub też nieżyjącej ? Chyba nie. Czy konieczność przedstawienia aktu urodzenia wywodzi się i ma prawne uzasadnienie w licznych przypadkach dokonywania darowizn na rzecz osób nie urodzonych ergo prawnie nie istniejących. Czy, jeśli zamierzam stawić się na odczytaniu aktu z osobą uprzednio wskazaną, to nie można założyć, iż dana osoba istnieje, żyje, ergo się urodziła. Czy znane w dziejach ludzkości przypadki istnienia osobników ludzkich, które żyją, ale się nie rodziły. Mówi się jednym przypadku zmartwychwstania, ale nie urodzić się i żyć. Dziwna sprawa. W tym przypadku brak mi jest fajnego łacińskiego powiedzonka na wskazanie absurdu. Idem per idem już było, Ignotum per ignotum (nieznane przez nieznane) jakoś nie pasuje. Jest!, cytat z filmu „Psy” Pasikowskiego, gdy w ostatniej scenie Franz Maurer (Bogusław Linda) strzela w głowę Ola (Marek Kondrat), to wyrok za ….. jego panienki. Co mówi Linda spokojnym, lecz konsekwentnym głosem tuż przed egzekucją? Mówi słynna sentencję, w logice zwaną tautologią: a kto umarł, ten nie żyje. PS. Więcej o takich absurdalnych sprawach przeczytacie w mojej książce „Głos Cynika. Terapia Liberalna”, której patronem jest tygodnik „Wprost”.
Rano zastaję w skrzynce ulotkę reklamową: I już wiem, że nie będę łaził po lesie, lecz po Junikowie, gdzie jest największa poznańska nekropolia. Mówię więc do Doroty, że wybieram się na Junikowo, a ona się tylko upewnia: na spacer, czy na stałe? Na miejscu same atrakcje. Bo któż nie marzy sobie spocząć w takim mauzoleum?: Albo chociaż w alei zasłużonych. Na nagrobkach ciągle piszą, że zmarły był „magistrem” albo „naczelnikiem wydziału”. Ale ostatnio coraz rzadziej spotyka się takie zasługi: Oto grobowiec pod czymś w rodzaju zielonego sukna. Cóż, jak zmarły spędził życie za stołem pokrytym takim właśnie suknem… „Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach”.: Na cmentarzu – co oczywiste – mnóstwo „drogich zmarłych”. Z tym, że jedni bywają bardziej drodzy niż inni. Przynajmniej póki w punktach skupu metali kolorowych wypłacają godziwe stawki: Główne wejście do cmentarza jest obok dużej pętli tramwajowej. Obok bar. A czy nazwa to aluzja do tramwajów czy do nekropolii, to już nie wiem: Paweł Kukiz startuje na prezydenta. Obszerny wywiad na WP – głównie o tym, że Polska ginie, a on spieszy na ratunek. Internauta: „Pierwszy premier wolnej Polski Ignacy Paderewski też był muzykiem. Tak piszę, jeżeli ktoś ma problem, że to >>muzyk<< ;-)”. Nawigacja wpisu
Na zdj. kadr z filmu „Psy”, reż. Władysław Pasikowski Ktoś się rodzi księdzem, ktoś kurwą, a ktoś inny złodziejem. Czasami ma to dobre strony, bo się można poznać. Franciszek „Franz” Maurer, „Psy” Zawsze uważałam, że musi istnieć chociaż jeden powód, dla którego warto by kochać Toruń, i to musi być coś więcej, niż taki zwykły piernik. No i to jest na przykład fakt, że urodził się tam Bogusław Linda. I dzisiaj ma urodziny, sześćdziesiąte drugie, i ja bym bardzo chciała, żeby wszystkie kolejne spędzał już ze mną. Ale nie mówcie o tym mojej mamie, ona bardzo nie lubi starszych. Jakkolwiek, z okazji urodzin, najlepsze cytaty z najlepszych „Psów”. Bo to nie jest tak, że tylko co tu będę tak sam siedział i bo to zła kobieta była. W warstwie dialogowej to bardzo uroczy film, tym bardziej, że dużo tam klną. I nie pytaj, dlaczego. W imię zasad, skurwysynu. Filmowe cytaty Bogusława Lindy Franz: Pierdolisz. Olo: Nie, przysięgam ci, mówię prawdę, Franz. Franz: Pierdolisz moją kobietę. Kobieta z komisji: Czy jest pan gotów stać na straży porządku prawnego, odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej? Franz: Bezapelacyjnie, do samego końca. Mojego lub jej. Franz: Olo, czujesz? Olo: Tak, ale to nie gówno, to padlina. Jak taki zaczyna od kapowania, to na czym skończy? Franz: Na Powązkach. Franz: Myślę, że jesteś niezła dupa i chcesz mnie bardzo. Przyznaj się. Kobieta: Proszę przestać, bo wezwę policję. Franz: To ja jestem policja! Niemiec: A pański kolega? Nie powie nam nic wesołego? Wspólnik Grossa: Deutschland, Deutschland über alles! Barański: Myślisz, że nie kłamał? Gross: Z akumulatorem na jajach jeszcze nikt nie kłamał. Nowy: My psy, musimy się trzymać razem. Franz, będę za ciebie robił porządek. Franz: Wiem. Mnie zamieć na osobną stertę. Franz: Do szkoły trzeba by cię posłać. Angela: Znów mnie wszyscy będą pierdolić. Franz: No, to jest argument przeciwko szkole. Kobieta: Jesteście ze schroniska dla zwierząt? Wawro: No, pensjonariuszami. Angela: Dlaczego ona cię zostawiła? Franz: Moja żona? Bo to suka była, mówiłem ci.
a kto umarl ten nie zyje mem